Fragment opowiadania Twarzą w twarz - "Tete-a-tete" Jagodziński, Strobel - Studio Realizacji Myśli Twórczych

Przejdź do treści

Menu główne:

książki i płyty > tete-a-tete
Twarzą w twarz
Knajpa Pod Zerwaną Struną miała swoją cichą renomę. Położona z dala od głównych traktów imprezowych miasta, nie przyciągała hałaśliwej młodzieży w obowiązującej w danym sezonie stylizacji. Nie uświadczyłbyś tu miejskiego drwala, metroseksualnego efeba czy jaką tam aktualnie kreację suflowały modowe blogi. O, nie. Pod Zerwaną Struną nie było miejscem dla sfrustrowanych dziewcząt i chłopców, lecz przystanią dla kobiet i mężczyzn, którzy zachowali jeszcze tę rzadką cnotę patrzenia na siebie z odrobiną dystansu.
W ciemnym, przytulnym wnętrzu, pozbawionym dizajnerskich mebli i gadżetów oferowano potrawy smaczne i proste oraz niewymyślne zdrowe trunki pokrzepiające nie tylko ciało, ale i skołataną duszę, które ja − nieuleczalny hipochondryk −  gotów byłem zaakceptować. Zwłaszcza że w Pod Zerwaną Struną najważniejsza była muzyka. Żadnych list przebojów, żadnych gorących hitów na czasie. Co za ulga, rzadkie ukojenie. Tylko prawdziwa muzyka. To ona była sensem i istotą tego miejsca oraz głównym powodem, dla którego zakotwiczyłem tu na stałe.

Ci dwaj spotykali się tutaj chyba już od lat. Czy sami potrafiliby powiedzieć od jak wielu? Szczerze wątpię. Nie widziałem, żeby umawiali się na wódeczkę czy rozmowy o życiu. Po prostu się tu widywali, mijali. Ot, bywalcy jednego ulubionego adresu.
Pierwszym z nich był Człowiek w Szarym Swetrze, dżentelmen gustujący w klimatach latino, lecz konsekwentnie odmawiający postawienia w tej kwestii kropki nad i, unikał bowiem nadmiernej stylizacji czy przesady w stroju czy gestach. Siadał przy swoim stoliku w ciemnym kącie, nieopodal baru i kiwał przyjaźnie głową w kierunku Jegomościa z Rozwianym Włosem. Ten ostatni zjawiał się zwykle w drzwiach knajpy w prostej ciemnej marynarce, odpowiadał podobnie przyjacielskim gestem i bez słowa zajmował miejsce przy swoim stoliku w drugim końcu sali, pod ścianą, na której wisiał akordeon.
Obserwowałem ich od dawna. I od dawna dziwiłem się, dlaczego mimo tak długiej znajomości i wyraźnej przecież zażyłości nie usiądą nigdy razem przy jednym stole. Twarzą w twarz.
ciąg dalszy w książeczce...
:)
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego